Komentarze: 7
Nie no ja juz po prostu nie kumam.
Jest sobie Intruz (jakiś czas temu o nim wspomniałam), codzienne rozmowy, wszystko fajnie, nagle Intruz znika (co mnie z leksza zaskoczyło, bo to przecież on chciał się spotkać, planował różne rzeczy, zagadywał, spytał nawet czy chcę żeby mi piosenke ułożył! kurna...). Dziwnie troche było, bo szczerze mówiąc przyzwyczaiłam się do naszych rozmów. Można nawet powiedzieć, że się trochę uzależniłam ;) [ale ok, staram się myśleć trzeźwo ;)] Po pewnym czasie napisałam maila (co tam u mnie, co u niego? itp.) i postanowiłam nadal trzymać się twardo. Jakoś 2 tygodnie później [2 tygodnie! no masakra! przy częstotliwości naszych rozmów, po dwóch tygondiach to ja już go o mało co nie wykreśliłam z pamięci, planów itd! :>] dostałam wiad. z kafejki internetowej, że zepsuł mu się pc. Ok. Przynajmniej coś wiem :) W tym czasie oczywiście zaczęła się sesja, głupie pomysły z grupą moich głupków itd. więc nawet mi niczego nie brakowało ;) w ogóle było mi dobrze. Może i panikowałam przez egzaminy, ale ogólnie niektórzy tutaj naprawdę potrafili mnie wyluzować ;) Po sesji wróciłam sobie do domku (ostatnia środa), napisałam na wszelki wypadek, że jestem po egzaminach, wszystko fajnie, grupe lubię jeszcze bardziej niż wcześniej i takie tam pierdoły różne. Następnego dnia Intruz nagle podejrzanie odpisał, że naprawił komputra. Wieczorem się rozgadaliśmy. Ja oczywiście starałam się zachować dystans (w sumie nie byłam pewna czy naprawdę zniknął przez problemy ze sprzętem) i tutaj małe zdziwko! Napisał, że pracuje ostatni tydzień, później ma miesiąc przerwy [zmienia miejscowość (już kilka miesięcy temu wiedziałam, że pod koniec lutego ma przerwe i wybiera sobie nowe miejsce pracy)], chce się przenieść dużo bardziej na wschód [śmialiśmy się, że bliżej mnie;)], nagle powiedział, że chce mnie odwiedzić po tym tygodniu (czyli niby teraz w piątek!). Miałam znaleźć najbliższe lotnisko. Poganiał mnie już wtedy, ale na necie nic konkretnego nie podali, więc pomyślałam sobie, że spytam kogoś stąd w czasie zajęć. Niby wszystko ok, a ten znowu zniknął! Od tamtej rozmowy zero odzewu. Na początku myslalam ze jest zajety, że to weekend, moze żegna się ze znajomymi, pakuje albo załatwia sprawy. W poniedziałek zajęłam się lotniskiem. Okazalo się, że w moim studenckim mieście nie ma, ale co za kurna różnica, jak i tak nie ma kto na to lotnisko przybyć?! :/ Wkurzyłam się już na to znikanie. Nie mam zamiaru nic pisać. Pojawi się, to dobra. Nie, to nie będę z siebie debila robiła :
Najgorsze jest to, że przez swoje pojawienie się przypomniał mi jak było śmiesznie i dobrze i teraz znowu czuję się jakbym na jakimś przymusowym odwyku siedziała!
Ja pierdziele :