Komentarze: 12
O-BO-ŻE!!!
[to najczęściej powtarzane przeze mnie wyrażenie od 31.XII 2006!]
No więc tak... Żadna z moich kobit nie przyjechała. ŻADNA. Nie było ani moich starych dziołch, ani nawet winka, czy czegokolwiek na przywitanie 2007! [miała mi dostarczyć kobiecina, która zmieniła plany i wróciła do Pl nim dotarłam] Byłam pewna, że Sylwestra spędzę sama w akademickim pokoju oglądając głupie komedie, co by sobie humor poprawić [chociaż muszę przyznać, że aż tak zmartwiona nie byłam, bo po tym co przeszłam w autobusie cieszyłam się nawet z tego, że mogę go spędzić samotnie W POKOJU a nie samotnie NA PERONIE ;) (jak już ostatnio komuś wspomniałam - aż przypomniał mi się woodstock, kiedy to pare100 ludzi chciało się wepchać do dwóch autobusów żeby dojechać do Tesco!)].
Dodając do tego wszystkiego mój debilny sposób myślenia [bo ja oczywiście nie wbiję się na żadną imprezę – dopóki ktoś sam mnie nie zaprosi czuję się niechciana :) Zawsze mam wrażenie, że jeżeli ktoś nie wpadł na to, żeby dać znać o imprezie, to dlatego że „aż tak potrzebna” tam widocznie nie jestem. I tak z wszystkim... nigdy nie wychodzę do nikogo pierwsza (za to jak już zobaczę, że ktoś nie ma nic przeciwko... ojjjjjjj ;) ) Całe szczęście jestem jedną z niewielu tak głupio myślących osób :D W przeciwnym razie każdy siedziałby ciągle zamknięty w swoim pokoju i czekał aż ktoś nadejdzie ;) (zamiast samemu ruszyć dupsko)]
I kiedy tak sobie siedziałam i myślałam o tym moim samotnym wieczorze i zastanawiałam się jaki film byłby najbardziej odpowiedni – wszedł Sew :) Upewnić się, że nie zostanę sama ;)))
Takim oto sposobem 10 minut później wylądowałam w pokoju u naszych :) [nawet nie wpadłam na to, że wypadałoby się jakoś ubrać – jak siedziałam przed monitorem, tak polazłam (zorientowałam się dopiero kiedy zobaczyłam kilka odstawionych osób ;)]
Lała się sama wódka [w moim przypadku z colą ;)] Pierwszy drink poszedł szybko, ale po zobaczeniu proporcji, od razu wystopowałam :D Co i tak za wiele nie dało... krótko mówiąc – po przebudzeniu się myślałam, że nie pamiętam tylko końcówki. Okazało się, że ta moja „końcówka” to POŁOWA IMPREZY! bueheh
Z resztą… co ja będę opowiadać ;)
początek
oczywiście imprezowaliśmy po polskiemu ;)
Ściana Sprajtu :D
[kopali 2 litrową butle (Sprite) na korytarzu aż w końcu MR wrzucił otwartą do pokoju!! ;)]
Dzieki Bogu jakaś kobita się też znalazła! :D
yhyhy
zobaczyłam i też chciałam :D
podobno (tak, tutaj mała luka) wpadłam do pokoju P. z krzykiem "chce zdjecie ze znakiem! chce zdjęcie ze znakiem!" dopiero po jakims czasie popatrzyłam na P. dodając "z tobą też P" [Mek tutaj umierał ze śmiechu, bo 1) zapomniałam o P (nie specjalnie, ale reszta go nie lubi, więc ich to jakos rozbawiło) 2) P. stał już dawno obok mnie i czekał na zdjęcie :D (a ja myślałam, że mi tylko trzyma znak bueheheh)]
Gorzej było jak go puścił :DDD
ziuuuu ;)
Tutaj też było małe "ziuuuuuuuu" :D
Rano padaliśmy przy tym! :D Przem - kukiełka :D
Tutaj inni padali ze śmiechu - podobno reszte imprezy powtarzałam "ZABIERZCIE GOOO!!! AAA!!! " :DDDD
[pamiętam fragmenty ;)]
[tak w ogóle to jestem z sibie dumna - kontroluję sytuację nawet wtedy gdy jestem tak pijana, że średnio pamiętam co się działo, ha! :D]
tutaj (dzisiaj się dowiedziałam (przy oglądaniu fot)) podobno ciągle mi coś szeptał a ja się debilnie śmiałam i powtarzałam "Przem.. przestań... Przestan!" [tez nie pamiętam - a szkoda, ciekawe :D]
[a tak się zastanawiałam wcześniej dlaczego rano S. wypytywał co mi mówił Przem? ;)]
na poczatku myslalam ze zdjecie jest zrobione pionowo :DDD
Fajerwerki pamiętam :DDD
ale życzeń już nie ;)
za to pamiętam jak S [wyżej :)] wyleciał na korytarz z pokoju MRa[jeszcze wyzej;)] - nagi, przewiązany tylko kocem w pasie, szukający klucza, żeby mieć trochę więcej prywatności :D (ok, przy pewnych osobach bym się nie zdziwiła, ale w tym przypadku małe zdziwko było ;D) w każdym bądź razie wszyscy ryknęli śmiechem, a MR w pewnym momencie szarpnął kocyk bueheh
S. resztę imprezy z wielkim rogalem na twarzy :DDD
[podobno jakoś 2 godziny później prawie spałam na korytarzu, pod drzwiami przykryta WŁAŚNIE TYM KOCYKIEM!! błe :D]
MR dzisiaij na zajeciach (jak już skończył polewanie się ze mnie i z kocyka) "chyba będę musiał jakąś dezynfekcję pokoju przeprowadzić!!! :DDD"
Rano – karnisze chopaków połamane, razem z firankami i zasłonami przed kuchnią, pełno rozbitego szkła, lampa rozwalona, miotła połamana, pokój zdemolowany a moja bluza W LODÓWCE!!! (nikt nie wie jak się tam znalazła)
PS. Odnosnie karniszy - Przem chcial chyba wstac, pociągnął za zasłony, zerwał wszystko z sufitu, Mek wszedl do pokoju jak Przem caly przykryty i wplątany walczyl z zaslonami i karniszem :DDD
Najpierw przyszedł Mek. Rozmawiamy sobie, rozmawiamy [ja dalej w wyrku;)] a on nagle mówi, że ktoś znalazł moją bluzę. Połowa była w lodówce, a połowa na szafce. Myślałam, że kurna bluze mi roztargali!! [Mek jakos nie wpadl na to, ze moge to tak odebrać, ale kurcze pamiętając co się działo - nie zdziwiłabym się ;)] Na szczęście nie ;)
Wpadł też S :) Rozmawiamy, śmiejemy się, w końcu pytam czy pamięta co się działo [kocyk np. :D]. S "ahahahhah! pamiętam WSZYSTKO!" Zobaczyłam że rzeczywiście pamięta, do tego nie jest skrępowany czy coś i od tego momentu ciągle polew :D
Po wstaniu czułam się jakbym była świeżo po kolejkach. matko.
no i niezapomniany widok:
Przem i MR ;DDD w jednym wyrze
Oglądaliśmy razem zdj. Ktoś nagle wparował i woła nas do pokoju obok :D polecialam po aparat, wbiegam w samych skarpetkach, już dawno znieruchomiałam po uczuciu przebicia czymś stopy a S. dopiero
- uważaj, szkło :D
- CZUJE!!!
Dobrze, że nikt nie czuje się głupio :)
Dwudniowa, współna rekonstrukcja zdarzeń :D Dwudniowa śmiechawa z wszystkiego co się działo i ponad 24 godzinny kac ;)
Faaaaajnie było ;)))
Reszta wspomnień później ;)