Archiwum 07 maja 2006


maj 07 2006 dla odmiany
Komentarze: 11

Tak sobie pomyślałam, że skrobnę DLA ODMIANY o…

MATURZE ;D


Matura w krzywym zwierciadle:

 

Przed egzaminami Ryju się śmiał, że z jej szczęściem pewnie na polskim wylosuje pierwszą ławkę, a na angielskim ostatnią [co przy listeningach nie jest zbytnio pomocne]. Okazało się że to JA tak wylosowałam :> Ale nie wiem, czy ta ostatnia ławka na polskim wyszła Ryjowi na dobre.

Cieszyła się jak głupol, że siedzi na sali gimnastycznej pod samiusieńką ścianą. Cieszyła się dopóki dwie nauczycielki nie wzięły po krześle i usiadły zaraz po jej lewej i prawej stronie! :D

Środek matury. Z przodu pilnował nas postrach szkoły [mój przegenialny BYŁY (Dzięki Bogu!) historyk] + osobnik z zawodówki, za to z tyłu… dwie młode babeczki [pomiędzy którymi siedział Ryju ;)]. Pierwsza – WF-istka, trenerka siatkówki; druga – nowa biologiczka, zabójcza kobiecina! :D

Ryju sobie pisze a tu z lewej (czy tam prawej)

biologiczka (szeptem do WFistki): Magdaaa...
[nic]
biologiczka: Magdaaaaaaaa…

[cisza]
biol: MAGDAAAAAAAAAA...
(w końcu)

Ryju: PROSZĘ PANIIIIIII...

[a matura trwa! :DDD]
babeczkom się trochę głupio zrobiło, ale nic, nawijają dalej ;)

 

Później też miały akcje.

Ktoś chciał do kibelka, a oni prowadzą go do kanciapy WF-istów!
Ryju: To tam jest ubikacja?!
WFistka: pewnie, ze jest! :D odremontowali nam wszystko, pomalowali, kran mamy, kibelek...

 

Przy rozszerzeniu biologiczka zaczęła zaglądać Ryjowi w kartkę i czytać sobie tematy. Ryju w końcu podniósł kartkę, ustawił tak, żeby mogły czytać razem ;)

Ale najlepszy był angielski! :D

Mieliśmy tak sztywniacką komisję, że bardziej sztywniacka być nie mogła! [nie stresowałam się dopóki babka nie zaczęła swojego genialnego monologu powitalnego! (dowody sprawdzali nam trzy razy! po każdej przerwie!)] Siedzimy sobie w klasie. Słuchania się skończyły [na szczęście!], wypełniam rozumienie tekstu czytanego, a tutaj kurcze zaczyna wiać! Z prawej, pod oknem stal wielki, liściasty rododendron [za młodu byłam pewna, że to DRZEWO, a nie kwiatek! ;)]. Znów powiało, odwracam się, a ten „kwiatek” przechyla się i zaczyna spadać na ludzi! Prosto na P! Patrzę, a P. wyciąga ręce i go łapie! :D Nie mógł się z nim podnieść ani, nic! W klasie jeden wielki wybuch śmiechu! :D Komisja się tak zestresowała, że nie wiedziała co robić! My tam ryczymy ze śmiechu, a nauczyciele zamarli! Dosłownie zamarli! Po prostu siedzieli z wytrzeszczonymi oczami :D [co mnie rozbawiło jeszcze bardziej! Dosłownie się popłakałam! (o matko! Właśnie znowu łapie mnie atak śmiechu! Mam przed sobą obraz P. z rododendronem :D)]. W końcu kobitka się opamiętała (ta, która nas nastraszyła), wyskoczyła z krzesła, wbiegła na środek klasy i zaczęła krzyczeć, żebyśmy się już uspokoili i że marnujemy swój czas! :D
MA-SA-KRO-ZA!

 

Ciekawe te matury, nie powiem ;)

 

Jeszcze trzy + dwie ustne. Ciekawe co tam będzie się działo?! :D

[o! ustnymi się stresuję…. brrrrr]

 

Fajnie by było gegre dobrze napisać. Są działy które mi pasują, i te które pasują mi mniej. Niestety są też takie, które mi W OGÓLE nie pasują ;) kurna

Biolę też by było fajnie, to przecie z reguły prosty i przyjemny przedmiot. Jest jeden problem. Mam ogromniastego lenia. Całymi dniami wżeram czekolady i wyleguje się na działkowym hamaku.

Moje przygotowanie do zwykłych sprawdzianów w LO [idąc do szkoły błagałam Ryja, żeby opowiedział z grubsza co tam ciekawego w książce słychać] kojarzyło nam się z hasłem „poczytaj mi mamo”! ;)

 

Wygląda na to, że na maturę idę modląc się, by było coś, co zostało mi w głowie z gimnazjum (albo zadanka typu „podpisz odcinki kręgosłupa” ;) (w końcu to podstawy!))

 

Trza było się uczyć, trza było!

[Matko! Ale ze mnie debil!]

 

Działkowe zakamarki;)

 

 

Mam złe przeczucia...

 

Będę za siebie trzymać kciuka! :D

lets : :