Archiwum luty 2007


lut 28 2007 gra :>
Komentarze: 11

- wszyscy piszą o płakaniu --> nie pamiętam kiedy ostatnio płakałam!! [przeciętna dziewczyna lubi sobie popłakać raz na jakiś czas (przeciętna SAMOTNA dziewczyna lubi jeszcze bardziej!)] I to nie dlatego, że wszystko układa się super-ekstra. Czasami nawet chciałabym sobie tak porządnie ryknąć. (czuję się jak jakieś warzywko)
- lubię rozdrapywać sobie strupki, ranki i inne krwisto-mięsiste przypadki, a potem zalewać spirytusem i czuć że piecze [chyba wcześniej o tym nie wspominałam :)]
- niektórzy tutaj myślą, że mam niezłe poczucie humoru, w rzeczywistości niestety tak nie jest :) po prostu czasem pojawiam się w ciekawych i zabawnych momentach ;) [więc zwyczajnie mam co opowiadać]
- jak byłam mała mama nie pozwalała mi hodować zwierzątek [nie godziła się na chomika, myszke, papużkę, żółwika... NA NIC!], dlatego zwierzątka do własnej hodowli zbierałam na podwórku ;) Takim oto sposobem dokarmiałam w pudełkach, słoikach, akwariach... na własnym balkonie (mieszkam w dużym, osiedlowym bloku) ślimaki winniczki (starannie wybierane - tylko te z najbardziej kolorowymi i najciekawszymi domkami ;D), ryby przywiezione latem w słoiku znad jeziora, koniki polne, biedronki, pająki, dżdżownice, kijanki (jak przyniosłam dużą żabę zostałam wywalona z hukiem!), jaszczurki traszki i... nie pamiętam co jeszcze ;)))
- lubię podkradać... wynoszę "przydatne" rzeczy bez opamiętania [kurna! to już jest jak jakaś choroba!] (ale bez obaw, to tylko z miejsc publicznych ;) w życiu nie przyszłoby mi nawet do głowy żeby skrobnąć coś z prywatnego mieszkania / plecaka / sklepu itp. itd!!)
Ostatni raz? DZISIAJ!! : Wyszłam ze stołówki z bardzo wygodną szklanką.
[wcześniej wyszłam z restauracji z garścią wykałaczek, zawsze wchodzę z pubów i innych ciekawych i mniej ciekawych miejsc z pokładką do piwa, menu z obrazkami (bez z resztą też), papierem toaletowym (jak jest duzo i miękki)... itd.]

I teraz mam mały problemik bo większość została wciągnięta w zabawę przede mną! :>
Ale ok..

OFIARY:
InnaM
Kumcia
Cici
unsafe
ka

o, jednak nie było tak ciężko ;D

lets : :
lut 23 2007 [lampka] - (mrugająca taka)
Komentarze: 6

Myje-Gary - TYŚ MYM NATNIENIEM, MUZĄ MOJĄ!

Kurna jakie na blogach czasem dobre pomysły mogą człowiekowi przyjść do głowy :>

Tak sobie czytam o pierwszym grzechu i myślę, że też tez chcialam popełnić... [nawet BARDZO (od rana jestem na bułce kupionej pomiędzy zajęciami)] i jak już wspomniałam --> popelnilabym, gdyby nie tzw. PLEŚŃ na moich zapasach żywnościowych :

[miałam oszczędzać kasiorę, a zamiast tego co z nią robię?! ładuję do kosza! :/]

hmmm....... teraz tak sobie myślę... (zdarza się, a co!:>) w sumie z wszystkiego mozna zrobic cos pozytecznego, prawda? Zawsze moge sobie zebrać trochę jadu kielbasianego i wstrzyknąć pod skóre co by na przyszłość mniej zmarszczek mieć, o!

PS. Intruz nie chce wylecieć mi z głowy. Z fazy jakiegoś tam smutku przeszłam na gniew! Jak ja żesz-kurde-mać nie lubię jak ktoś mi plany psuje/plącze/zmienia/odwołuje/stawia pod znakiem zapytania!!

Ps.2 A tak poza tym --> łikeeeeeend! :D
Z
araz sobie gitarkę pomęczę :)))

lets : :
lut 21 2007 zgłupłam
Komentarze: 7

Nie no ja juz po prostu nie kumam.
Jest sobie Intruz (jakiś czas temu o nim wspomniałam), codzienne rozmowy, wszystko fajnie, nagle Intruz znika (co mnie z leksza zaskoczyło, bo to przecież on chciał się spotkać, planował różne rzeczy, zagadywał, spytał nawet czy chcę żeby mi piosenke ułożył! kurna...). Dziwnie troche było, bo szczerze mówiąc przyzwyczaiłam się do naszych rozmów. Można nawet powiedzieć, że się trochę uzależniłam ;) [ale ok, staram się myśleć trzeźwo ;)] Po pewnym czasie napisałam maila (co tam u mnie, co u niego? itp.) i postanowiłam nadal trzymać się twardo. Jakoś 2 tygodnie później [2 tygodnie! no masakra! przy częstotliwości naszych rozmów, po dwóch tygondiach to ja już go o mało co nie wykreśliłam z pamięci, planów itd! :>] dostałam wiad. z kafejki internetowej, że zepsuł mu się pc. Ok. Przynajmniej coś wiem :) W tym czasie oczywiście zaczęła się sesja, głupie pomysły z grupą moich głupków itd. więc nawet mi niczego nie brakowało ;) w ogóle było mi dobrze. Może i panikowałam przez egzaminy, ale ogólnie niektórzy tutaj naprawdę potrafili mnie wyluzować ;) Po sesji wróciłam sobie do domku (ostatnia środa), napisałam na wszelki wypadek, że jestem po egzaminach, wszystko fajnie, grupe lubię jeszcze bardziej niż wcześniej i takie tam pierdoły różne. Następnego dnia Intruz nagle podejrzanie odpisał, że naprawił komputra. Wieczorem się rozgadaliśmy. Ja oczywiście starałam się zachować dystans (w sumie nie byłam pewna czy naprawdę zniknął przez problemy ze sprzętem) i tutaj małe zdziwko! Napisał, że pracuje ostatni tydzień, później ma miesiąc przerwy [zmienia miejscowość (już kilka miesięcy temu wiedziałam, że pod koniec lutego ma przerwe i wybiera sobie nowe miejsce pracy)], chce się przenieść dużo bardziej na wschód [śmialiśmy się, że bliżej mnie;)], nagle powiedział, że chce mnie odwiedzić po tym tygodniu (czyli niby teraz w piątek!). Miałam znaleźć najbliższe lotnisko. Poganiał mnie już wtedy, ale na necie nic konkretnego nie podali, więc pomyślałam sobie, że spytam kogoś stąd w czasie zajęć. Niby wszystko ok, a ten znowu zniknął! Od tamtej rozmowy zero odzewu. Na początku myslalam ze jest zajety, że to weekend, moze żegna się ze znajomymi, pakuje albo załatwia sprawy. W poniedziałek zajęłam się lotniskiem. Okazalo się, że w moim studenckim mieście nie ma, ale co za kurna różnica, jak i tak nie ma kto na to lotnisko przybyć?! :/ Wkurzyłam się już na to znikanie. Nie mam zamiaru nic pisać. Pojawi się, to dobra. Nie, to nie będę z siebie debila robiła :
Najgorsze jest to, że przez swoje pojawienie się przypomniał mi jak było śmiesznie i dobrze i teraz znowu czuję się jakbym na jakimś przymusowym odwyku siedziała!
Ja pierdziele :

lets : :
lut 17 2007 zaKUPY
Komentarze: 11

Możecie mi mówić Master of Lelniuchowanie!
Obudziła mnie krzycząca mama po pracy, że okna jeszcze zawieszone i (jak zawsze - najważniejszy argument) CO SĄSIEDZI POMYŚLĄ?! (15:20)
Umówiłyśmy się wczoraj, że jak tylko wróci wychodzimy na zakupy, więc tu następny powód do wykrzyczenia się [o... właśnie przeleciała reklama wibrującej wkładki na penisy!! ("Pomena" przynajmniej jakoś fajnie wymyślili, co by dzieci omotać (do dzisiaj lubię sobie czasem krzyknąć "UWAGA, METEOR ZBLIŻA SIĘ DO ZIEMII!!!))]

Uwinełam się w 5 minut, ha! Zęby, ubranie i jazda... (zęby WYSZOROWANE, nie ZAŁOŻONE (wolę uprzedzić, ostatnio coś wszyscy doszukują się dziwnych skojarzeń :> )) zakupy na głodniaka - nie polecam :) A jeszcze bardziej nie polecam pizzy na śniadanio-obiad po zakupach, ale jeszcze przed wstąpieniem do ostatniego marketu! szczególnie z mamą która potrafi zastanawiać się 15 minut który rodzaj pierników chce załadować do koszyka  [na szczęście Pan Kupa przycisnął nie tylko mnie]

w domu:
mama: przeszło Ci sranie?
e: o! przeszło!
m: mi własnie wraca...
...
e: wiesz, że mi też wraca? przypomniałaś mi
m: chyba zaraz pójdę
e: dobra, to idź, ja po Tobie, bo już mnie przycisnęło
m: czekaj, musze najpierw wiadomości oglądnąć
e: to ja ide pierwsza
m: NIE!!!!!!!!!

Krótki wniosek na koniec?
Jeżeli płeć przeciwna myśli, że kobieca kupa mniej śmierdzi, życzę powodzenia w utopijnym świecie, o.
Trzymam kciuki i zazdraszczam.

Ps. Dlaczego zawsze ciągnie do mnie jakieś dziwne osobniki, he?!
(podobno ludzie wybierają się kategoriami...)

Ps.2 .....
[staram się nie wypeplać, co by nie zapeszyć - ciekawe ile wytrzymam ;)]

Dobra. Lecę popracować nad moim leniuchowaniem ;>

lets : :
lut 15 2007 piknie
Komentarze: 8

I PO SESYJIIII! :DDD
Pięknie :)

Trochę się podłamałam tymi pięcioma egzaminami w plecy [sytuacja była naprawdę, NAPRAWDĘ, nieciekawa]. Adrenalinka podskoczyła i...  poprzedni tydzień wyglądał tak: zakuwanie, zakuwanie, zakuwanie, poniedziałkowe koło, powrót, odsypianie i zakuwanie cały dzień, zakuwanie całą noc, wyjście na następny egzamin (środa) [moja stopa nie ruszyła łóżka przez jakieś 24 godziny], zaliczenie, powrót, wyspanie się i znów zakuwanie cały dzień, zakuwanie całą noc i kolejny egzamin bez minuty snu (piątek).
Jako-taka wiedza + kupa ściąg = cudowne zaliczenie nr 3 ;)

Czułam się jak chodzący trup :) Jak położyłam się w piątek spać, tak wstałam w sobotę o 17:00!!! Ja pierdziele. Prawy bok mi dosłownie zdrętwiał. A POŚLADEK! o-żesz! Ledwo zczołgałam się po schodach po śniadanie :)

Następnego dnia miała być matma, tyle że już dosłownie nie miałam sił. Kompletnie. Posiedziałam jedynie troche z Zabujanym, wyjaśnił mi dwa zadanka i to by było tyle z mojego przygotowywania się. No i klops [ale zadanko które mi wyjaśnił miałam dobrze :D]. Tak czy siak jeden niezaliczony nie może zaważyć na losach studenta Edwarda :D
A znów następnego dnia ;) programowanie - ło-żesz! :D To dopiero była akcja! Daliśmy nasze numery P. Ktoś miał mu wyslać polecenie do trudniejszsego zadanka, a on miał napisać szybko program i wyslac na nasze komorki :D [trzeba zrobić chociaż dwa z trzech programów, żeby zaliczyć]. No to ok, pierwszy zrobiłam, drugi męczę, męczę i dupa! Wyciągam w końcu komórczaka, patrzę, a tutaj SMSy od P ;) Otwieram... pierwszy doszedł, reszta sie nie zmieściła przez załadowaną skrzynkę! W panice kasuje szybko poprzednie SMSy, skasowałam jeden, jestem w trakcie kasowania drugiego a tutaj nagle zamiast starego wskoczył mi nowy, dopiero odebrany no i.. TRACH! SKASOWAŁAM SOBIE ŚRODEK PROGRAMU!!! Tamci już sobie spisali programiki z komórek, a ja panikuje jak debil! Porobilam coś, porobiłam [przeczytalam wcześniej dwa kursy internetowe i małą książeczkę o programowaniu], ale dalej nie wychodzi! Czas się skończył, byłam pewna, że koleś powie 'NIESTETY', a tu sie okazuje, że wszystko jest ok, a nie działa tylko dlatego że powinnam wybrać inne pętle (wystarczyło zamienić w pewnym miejscu IF... THEN  na WHILE ... DO). Zamieniłam szybko i nagle słyszę "INDEKS PROSZĘ" - AAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :DDDD
Nie wytrzymałam, wywrzeszczałam na całą salę "THANK YOUUUUUU!!!" bueheheh

I po moich egzaminach :D
Następnego dnia nasi poprawiali psychologię. Dostalam 5 numerow kom. O 9:00 obudził mnie pierwszy SMS, no to szybko na neta i śle, śle, śle! Sie naprodukowałam z leksza bo niektórzy mieli ere, a tam strasznie mało miejsca na smsa i trza bylo skracać makarbrycznie najważniejsze wiadomości, ale ogólnie chyba poszło co było potrzebne :) Tyle ze nagle się opamiętałam ze za 20 minut mam autobus do domu, a ja kurna jeszcze w piżamie przed laptopem!!
Polacy zaliczyli, nie wiem jak reszta, ale jednemu czechowi się nie udało. Nagle Zabujany dostaje od niego SMSa, że wszyscy Polacy są pojebani, zżynają i się nie uczą - po prostu pięknie :)

Od wczoraj opierdzielam się jak tylko się da! Spotkania z moimi kobitami, ganianie na basen, pizzerię i leniuchowanie przed tv na zmianę ;)))

Pięknie ;)

lets : :